Na początku lipca 2019 wybrałem się do Anglii na największy na świecie festiwal motoryzacyjny. Było to jedno z moich największych marzeń od czasu, gdy dowiedziałem się o istnieniu tego wydarzenia, czyli od dawna. Ci którzy mnie znają, wiedzą, że jestem zapalonym entuzjastą sportowych samochodów. Z tą pasją chyba się już urodziłem, bowiem już od najwcześniejszych lat rysowałem samochody, a moim pierwszym wypowiedzianym słowem było „auto”. Pasję wzbudziły również pierwsze gry, w które grałem czyli The Need For Speed i Need For Speed III, a gdy w wieku około 8 lat pierwszy raz na żywo zobaczyłem Ferrari, a za nim całą masę luksusowych samochodów w Monako, miejsce to się stało moją Ziemią Obiecaną, lub Mekką. Festiwal w Goodwood to miejsce, które skupia największą ilość takich pojazdów w jednym miejscu.
Gdy przekroczyłem bramkę biletową nogi zaczęły mi się uginać, a w głowie odczułem lekkie oszołomienie. Już w tle słyszałem ryki sportowych silników, więc moje nogi prowadziły mnie w stronę, skąd wydobywały się te dźwięki. Jako pierwsze ukazała mi się cała paleta modeli Pagani. Pagani jest to włoska marka produkująca jedne z najbardziej kosmicznych samochodów dostępnych na publiczne drogi. Dosłownie tym pojazdom z wyglądu bliżej do bolidów ze Star Wars, niż do czegoś, co nazywamy samochodem. Oczywiście gdybym miał się rozpisywać o każdym samochodzie, który zrobił na mnie wrażenie, wpis ten nie miałby końca, więc ograniczę się do bardziej ogólnego opisu.
„Festiwal prędkości” w Goodwood to inicjatywa zapoczątkowana w latach 90. przez pewnego angielskiego lorda na jego posiadłości. Postanowił on w jednym miejscu skupić wszystko, co z motorsportem jest związane. Znajdziemy tam nie jedną wystawę najbardziej ekstrawaganckich, z każdej epoki pojazdów; od pierwszych automobili po futurystyczne prototypy. Uczestniczą w nim zwykli ludzie, rajdowcy, kolekcjonerzy, firmy zajmujące się tuningiem i akcesoriami, a nawet koncerny motoryzacyjne wystawiające swoje flagowe modele. Teren jest ogromny. Nie sposób wszystkiego zobaczyć w jeden dzień. Cały festiwal trwa od czwartku do niedzieli, ja byłem trzy dni i udało mi się wszystko zobaczyć prawie „na styk”. Nie miałem tam chwili wytchnienia, z resztą nie chciało mi się odpoczywać, gdy dookoła tyle się działo. Masa wystaw, wyścigi na czas, rajdy, pokazy akrobacyjne, drifting i wiele innych. Impreza do tanich nie należy, bo ceny biletów zaczynają się od ok 800zł za weekend, a doliczyć jeszcze trzeba transport, nocleg, ewentualne udogodnienia jak np. wstęp na trybuny itp. Trochę poszło, ale absolutnie nie żałuję ani grosza.
Czułem się kompletnie w swoim świecie. Przechadzając się między stoiskami słychać było różne języki, przy Ferrari słyszałem włoski, przy Audi i BMW niemiecki, gdzieś tam się przewijał japoński; aż się w duchu uśmiechałem, że to jest faktycznie tak autentyczne, że ludzie i zespoły wyścigowe przyjeżdżają tam z całego świata.
Czuję się w pełni usatysfakcjonowany z wyjazdu. Nie żebym z poprzednich nie był zadowolony, ale zawsze gdzieś tam coś można było zrobić lepiej. Mniej wydać, lepsze zdjęcia zrobić, obrać inną trasę. Po tym weekendzie jestem spełniony. Nawet pogoda przez większość czasu dopisywała, a deszcz, który spadł ostatniego dnia ostatecznie wpłynął na korzyść do przy szukaniu ciekawych ujęć. Nie przedłużając, zapraszam do oglądania zdjęć!
Fajnie napisana relacja. Moze byś zaczął jakieś cykliczne publikacje.
PolubieniePolubienie